Robert Rejniak

O legalizacji narkotyków, czyli gdzie jesteś mamo, gdzie jesteś tato?

2 lutego 2013  

Jak wynika z czerwcowych doniesień „Polsatu”, „Wprost” i „Rzeczpospolitej” – także tych dotyczących Holandii – zbyt liberalna polityka narkotykowa również przyczyniać ma się do wzrostu narkomanii. Jeśli więc restrykcje prawne oraz z drugiej strony liberalizacja nie odnoszą skutku w walce z narkomanią, należy być może wypośrodkować oba podejścia.

Z informacji zawartych w powyższych mediach można wywnioskować, że niektóre argumenty podawane przez zwolenników legalizacji miękkich narkotyków zaczynają słabnąć.

Manifestujący na rzecz swobody używania marihuany wskazują przede wszystkim na korzyści budżetowe dla państwa z akcyzy, inne to przykłady wykorzystania pozytywnego wpływu kanabinoli (substancji zawartych w marihuanie) w leczeniu raka, jaskry, stwardnienia rozsianego czy migreny. Są to oczywiście uogólnienia, gdyż kanabinole po prostu łagodzą niektóre objawy w tych schorzeniach.

Koronnym jednak argumentem zwolenników marihuany są raporty WHO (Światowej Organizacji Zdrowia), z których wynika, że marihuana jest mniej szkodliwa dla organizmu niż tytoń czy alkohol.

Naprzeciw powyższym pojawiają się wypowiedzi profesjonalistów – osób zajmujących się na co dzień terapią osób uzależnionych od narkotyków. Być może ktoś powie, że są to wypowiedzi tendencyjne, jednakże na uwagę zasługuje fakt, iż przytaczane są tu też dane statystyczne.

Frans Koopmans – dyrektor ośrodka odwykowego De Hoop w Dodrechcie – jednoznacznie wypowiada się na temat tego, że liberalna polityka władz w zakresie narkotyków poniosła fiasko.

Zwiększyła się liczba osób używających nie tylko miękkich, ale i syntetycznych narkotyków, spadła jedynie liczba osób uzależnionych od heroiny (tak jest również w Polsce). Nastąpił natomiast znaczny wzrost liczby osób mających problemy z kokainą i ecstasy (w Polsce z amfetaminą i ecstasy).

W Holandii młodzież traktuje heroinę jako narkotyk dla przegranych; heroina kojarzy się jej z bezdomnością, brudem i patologią.

Badania w Polsce pokazują takie same postrzeganie tego rodzaju środków wśród naszej młodzieży. W naszym kraju cyklicznie prowadzony jest Europejski Program Badań Używania Alkoholu i Narkotyków przez młodzież szkolną (ESPAD), realizowany przez Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Dzięki temu możemy na bieżąco śledzić zmiany i dynamikę zjawiska narkomanii w Polsce.

Jeśli chodzi o narkotyki stymulujące (kokainę i amfetaminę), młodzi chętnie po nie sięgają, ponieważ dają „kopa”, pobudzają i uaktywniają – a to jest efekt dla młodych ludzi bardzo pożądany i atrakcyjny. Koopmans odnosi się również do zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania, spowodowanych paleniem marihuany: zaburzenia pamięci „świeżej”, trudności w nauce, wagary, ucieczki, izolowanie się, apatia, brak celów, stany depresyjne itp.

Zjawiska te potwierdza również wiceprezes MONARu – Jagoda Władoń. Dla praktyków nie są to żadne nowości, terapeuta mający do czynienia z pacjentami uzależnionymi od marihuany zawsze zauważy te objawy.

Skala zjawiska, trendy i moda młodzieżowa związana z narkotykami wydaje się być bardzo zbliżona, mimo zupełnie skrajnych podejść obu państw. Okazuje się, że nie ma znaczenia, jaką politykę stosują władze państw europejskich, restrykcje czy liberalizacje – zjawisko tak czy siak ciągle narasta. Jedne narkotyki tracą na popularności, inne zyskują.

Jedno jest pewne: o popycie na narkotyki świadczy nie tylko poziom świadomości skutków zażywania i uzależnienia od narkotyków wśród młodzieży, ale i potrzeby psychiczne, które, jak się okazuje, „nie mogą być” zaspakajane w naturalny sposób.

I tu wracamy do rodziny, modelu wychowania i kontaktu z dzieckiem.

Jako terapeuta uzależnień spotykam się z młodymi ludźmi uzależnionymi od marihuany. Nie chorują na raka, na stwardnienie rozsiane czy jaskrę.

Więc po co palą?

Po prostu szukają natomiast narkotyku czegoś, czego nie mogą zaspokoić naturalnie. Szukają ciepła, poczucia bezpieczeństwa, odreagowania stresu. Wierzą, że „upalenie się” pozwoli im uwolnić się od rzeczywistych problemów.

Nie mają jednak świadomości, że już po kilku miesiącach kontaktu z kanabinolami zapłacą zań olbrzymią cenę – wchłonie ich pustka. Pustka powoduje niechęć do szkoły, do pracy, do rodziców, do zainteresowań. Zamiast energicznego, wykształconego, młodego obywatela pojawia się sfrustrowany, „nieletni rencista” – klient opieki społecznej.

W pewnym momencie życia, kiedy zabrakło rodzicielskiej uwagi, pojawił się narkotyk…

Narkotyk zamiast mamy, narkotyk zamiast taty…

Niech też dla rodziców będzie wymowne to, że w żargonie młodych narkomanów marihuana często nazywana jest „tato” lub „ojciec”.

Co mogą zrobić rodzice, żeby zminimalizować ryzyko wejścia swoich dzieci w kontakt narkotykami? O tym w następnych artykułach.