Beata Hawryłko

Praca z rodziną jako istotny element pracy profilaktycznej z dziećmi i młodzieżą

1 lutego 2013  

Do historii przeszło już przekonanie, że korzystanie z pomocy psychologa jest czymś wstydliwym, z czym trzeba się ukrywać. Udział w terapii nie jest powodem do zażenowania, przeciwnie jest odbierany jako dowód rozwoju. Po wsparcie profesjonalne coraz częściej sięga się nie dopiero wtedy, gdy dojdzie do rodzinnej tragedii, ale już w momencie, gdy można zauważyć pierwsze sygnały nieradzenia sobie z rodzinnymi zadaniami. Taka wczesna interwencja stwarza szansę efektywnej pomocy. Żeby jednak w porę zareagować, trzeba wiedzieć, na co zwrócić uwagę, co jest normą, a co powinno niepokoić.

Często właśnie brak rzetelnych informacji połączony z pokutującym jeszcze u niektórych przekonaniem, że rodzinne brudy prać trzeba w czterech ścianach domu, jest powodem oporu przed skorzystaniem z pomocy psychologa. Opór ten wiąże się z obawą analizy swego dotychczasowego postępowania, z lękiem przed oceną, a czasem po prostu przed nieznanym. Rzetelna wiedza, jasna informacja zmniejsza obawy. Stąd powstał pomysł tego artykułu. Jego celem jest dostarczenie zrozumiałej wiedzy o rodzinie i mechanizmach psychologicznych, które w niej działają. W artykule staram się odpowiedzieć na takie pytania, jak:

  1. Dlaczego nieprawdziwe mity o funkcjonowaniu rodziny ograniczają możliwości wychowawcze rodziców?
  2. Co rządzi procesami, które mają miejsce w rodzinie?
  3. Czy dziecko jest ofiarą, czy wybawcą rodzinnym i czemu służą objawy dziecka?
  4. Co to znaczy normalna zdrowa rodzina?
  5. Dlaczego to co dla jednych rodzin jest wyzwaniem i szansą rozwoju, dla innych staje się zagrożeniem (normalne kryzysy rodzinne)?
  6. Dlaczego w wychowaniu swoich dzieci tak trudno uniknąć błędów, które wobec nas popełniali nasi rodzice?
  7. W jaki sposób można zatrzymać przekazywanie nieskutecznych metod wychowawczych z pokolenia na pokolenie?
  8. Co świadczy o dysfunkcjonalności rodzin (sygnały ostrzegawcze)?
  9. Jak można uchronić swoje dzieci przed kłopotami?
  10. Dlaczego tak ważne jest zrozumienie między małżonkami?
  11. Do czego uciekają się dzieci, aby zmniejszyć konflikty między rodzicami?
  12. W jakie role i dlaczego wchodzą członkowie rodziny?
  13. W jaki sposób rodziny popychają swoich członków w różnego rodzaju uzależnienia?

Istnieje mit, w myśl którego normalna, zdrowa rodzina jest całkowicie harmonijna, jej członkowie współpracują ze sobą w zgodzie, radzą sobie z problemami bez napięć. Zmiany przyjmuje się jako koleje losu, a członkowie rodziny dostosowują się do nich bez żadnych trudności. Mit ten zakotwiczony jest w przekonaniu niejednej młodej osoby, która marzy o stworzeniu takiej rodziny. Z biegiem czasu spotykając na swojej drodze różne trudności, nieuniknione przeszkody, człowiek przekonuje się o niemożności podołania temu wzorcowi. W efekcie niejeden rodzic, który na początku był pełen dobrych chęci, energii i nadziei popada w zniechęcenie, poczucie winy czy bezradność wychowawczą.

Tymczasem źródło tego zniechęcenia leży nie zawsze w braku wywiązania się z rodzicielskich zadań, ale w dużej mierze w fałszywości i nierealności tego mitu. Takie myślenie o rodzinie jako bezpiecznym azylu pozbawionym napięć jest dużym uproszczeniem. Jest powodem tego, że przepełnieni poczuciem winy rodzice boją przyznać się do własnej bezradności. Nie potrafią przez to sięgnąć do skuteczniejszych, ale nieznanych im (i często w związku z tym zagrażających) sposobów postępowania i w efekcie uciekają się do jedynej pewnej (nie znaczy, że skutecznej) rzeczy, która im pozostaje – atrybutu władzy rodzicielskiej i związanych z nią reguł.

Dosyć silne zakotwiczenie tego mitu w mentalności społecznej wiąże się z tym, że wielu z nas myśli o tym, co dzieje się w rodzinie w kategoriach przyczynowo-skutkowych (dlatego Jaś jest agresywny, bo ma ojca alkoholika). Łączy się to często z przypisywaniem winy rodzicom, a dziecko stawia w pozycji ofiary wydarzeń rodzinnych. Jest to krzywdzące dla rodziców, którzy w obawie przed oceną i obarczaniem ich winą często zostają ze swym problemem sami. Postrzeganie zaś dziecka jak ofiary, osoby skrzywdzonej, poszkodowanej prowadzi często do kierowanych współczuciem działań zmierzających do zastąpienia nieudanych poczynań wychowawczych rodziców opieką instytucji nakierowanych głównie na zlikwidowanie lub zminimalizowanie objawów tego dziecka. Dzieje się to często w oderwaniu od jego sytuacji rodzinnej. Tymczasem, jak wynika z praktyki, koncentrowanie się na objawie, który manifestuje dziecko (kłopoty w nauce, nadpobudliwość, agresja, moczenie się, itp.) bez odnoszenia się do roli, jaką odgrywa on w rodzinie, prowadzi często do nasilenia tego objawu, albo do jego zmiany w inny. (Jeśli nawet uda się zminimalizować kłopoty w nauce, to nagle nasilają się konflikty z rówieśnikami).

Procesy zachodzące w ramach rodziny mają znacznie bardziej złożony charakter. Najlepiej to wyjaśnić przedstawiając bardziej funkcjonalny model rodziny jako systemu.

Koncepcja ta traktuje rodzinę jako dynamiczną, społeczną całość, która funkcjonuje poprzez wzajemne zależności (Tata nie rozmawia z Mamą, ponieważ ona zrzędzi i narzeka, a Mama zrzędzi i narzeka ponieważ, Tata z nią nie rozmawia). Zachowanie rodziców jest powiązane ze sobą, ale nie na zasadzie przyczyna-skutek lecz na zasadzie cyrkularności, wzajemnej zależności. Każda osoba w rodzinie jest pod wpływem jej pozostałych członków. Jest częścią całego systemu. Ma swoją własną określoną w systemie indywidualność, ale jednocześnie niesie w sobie ślady całego systemu rodzinnego (reguły, prawa i obowiązki, sposób rozwiązywania problemów, komunikacji, akceptowane w rodzinie i nieakceptowane uczucia). W związku z tym napięcie jest czymś naturalnym w rodzinie. Jest ono wynikiem sprzeczności pomiędzy dążeniem do indywidualności, niezależności a naturalną potrzebą przynależności (co najlepiej widać na przykładzie rozterek będącego u kresu dojrzewania nastolatka).

Jedną z najważniejszych zasad, które rządzą systemem rodzinnym, jest zasada równowagi. Rodzina sama z siebie dąży do utrzymania swego status quo, do tego, żeby się nie rozpaść. Jest systemem osób, które łączą wzajemne relacje, w którym każdy pełni jakąś rolę. W związku z tym, gdy zaczyna dziać się coś pomiędzy dwiema częściami systemu: matką i ojcem (np. nadmiernie, bardziej niż dotychczas zaczynają się kłócić), to pozostałe jego części – dzieci, dążą do zrównoważenia tej zmiany (np. zwracają całą agresję rodziców na siebie przez swoje nieznośne zachowanie). Relacje pomiędzy poszczególnymi częściami – osobami w tym systemie mają charakter komplementarny (jeżeli tato często się złości, mama jest miękka i delikatna, jeżeli jedno z dzieci jest rozkrzyczane, drugie jest potulne i milczące).

Gdy więc spojrzymy na dziecko nie wyjmując go z rodziny, ale traktując jako jej część, jej reprezentanta, mamy większe możliwości wpływu. Zaczynamy patrzeć na dziecko jako delegata, którego zachowanie pełni określone zadanie w danej rodzinie, np. redukcję napięcia pomiędzy rodzicami. Jego zachowanie zaczyna nam się jawić jako objaw (a nie skutek) tego, co dzieje się w rodzinie. Objaw nie tylko jest sygnałem, że dzieje się coś złego w rodzinie, ale też ma funkcję pozytywną. Jest potrzebny, jest czymś, co trzyma rodzinę razem, chroni ją przed większym zagrożeniem, któremu być może nie byłaby w stanie w tym momencie stawić czoła (np. rozpad rodziny). Zadaniem dziecka jest w takiej sytuacji dostarczenie objawów, które umożliwiają komunikację w rodzinie (np. porozumienie się rodziców w kwestii postępowania z dzieckiem), dzięki czemu do tego rozpadu nie dojdzie.

W modelu systemowego rozumienia rodziny dziecko z pozycji ofiary awansuje na pozycję wybawcy. Mając świadomość tego, jaką rolę dziecko pełni w rodzinie, po co potrzebne są jego objawy, przed czym chronią – mamy możliwość udzielenia rzetelnej pomocy i wsparcia rodziny w pokonaniu jej rzeczywistego problemu, a nie tylko wyeliminowanie kłopotliwego zachowania.

W myśl powyższych rozważań widzimy, że rodzina zdrowa, to nie rodzina idealna, ale rodzina funkcjonalna. Powiedzieć, że coś jest funkcjonalne, tzn. że to działa i spełnia swoje zadanie. Funkcjonalna, zdrowa rodzina to taka, w której wszyscy członkowie są funkcjonalni i relacje pomiędzy nimi są funkcjonalne. Inaczej mówiąc, rodzice pełnią funkcje rodziców, dzieci funkcje dzieci, a komunikacja pomiędzy nimi jest efektywna. W rodzinach dysfunkcjonalnych dzieci pełnią często obowiązki rodziców, granice pomiędzy rodzicami a dziećmi są zatarte, albo zbyt sztywne, a komunikacja odbywa się według niejasnych reguł, często za pomocą dzieci.

Nieprawdą jest, że zdrowa rodzina pozbawiona jest problemów, konfliktów, stresu związanego ze zmianą. Właśnie normą jest to, że takie elementy są obecne w cyklu życia każdej rodziny. Bez nich nie byłby możliwy jej rozwój i przejście do kolejnego etapu. Rzeczą zasadniczą w modelu systemowym rodziny, w odróżnieniu od mitu, o którym była mowa wcześniej, jest przyjęcie założenia, że rodzina jest strukturą dynamiczną i podlega stałym zmianom. Wiąże się to ze spojrzeniem na życie rodziny w całym jej przebiegu, jako na pewien zamknięty cykl.

Rodzina w swym rozwoju przechodzi przez szereg etapów, a każdy z nich wymaga zmiany struktury rodziny (por. schemat na końcu artykułu). Funkcją systemu rodzinnego jest przystosowanie się do zmiany warunków tak, aby zachować swą ciągłość, a równocześnie umożliwić rozwój każdego z jej członków. Zdrowa rodzina to taka, która potrafi przystosować się do tych zmian, zmieniając swoją strukturę, pełnione role na jakiś czas. I tak np. w młodym małżeństwie, które funkcjonowało dotąd na zasadzie dużej bliskości, wyłączności, z momentem pojawienia się dziecka ulega zmianom relacja pomiędzy małżonkami na rzecz stworzenia na czas pierwszych miesięcy życia dziecka podsystemu matka-dziecko, bo jest to niezbędne dla zaspokojenia potrzeb tego dziecka. Ale po tym okresie znowu powinny być odbudowane bliskie relacje między małżonkami.

Przechodzenie do kolejnego etapu i przeorganizowanie rodziny wiąże się z naturalnymi kryzysami (np. w wyżej wspomnianej sytuacji ojciec musi uporać się z poczuciem bycia odsuniętym, a matka tak zorganizować czas, aby znaleźć uwagę i czułość nie tylko dla dziecka ale i dla męża), z którymi każda rodzina musi się uporać, aby przejść do następnego etapu. Z tym, że jedne rodziny radzą sobie z tym same, inne natomiast potrzebują niewielkiego wsparcia terapeuty, żeby wyzwolić naturalny potencjał rodziny. Ale są i takie, które zatrzymują się na pewnym etapie zbyt długo uniemożliwiając realizację indywidualnych potrzeb jej członków. Często dzieje się tak w rodzinach z dorastającymi dziećmi. Rodzice nieświadomie hamują rozwój samodzielności swych dzieci w obawie przed samotnością i byciem niepotrzebnym.

To jak dana rodzina przechodzi kryzys i czy rozwija się, czy zatrzymuje na pewnym etapie broniąc się przed zmianą, zależy w dużej mierze od reguł i przekazów rodzinnych.

Większość z nas dysponuje pewną wiedzą na temat rodziny, choćby przez sam fakt wychowywania się w rodzinie. Wiedza taka jest z jednej strony szansą. Wyciągamy bowiem wnioski o tym, co potrzebne dziecku, o tym co je zasmuca, a co uszczęśliwia na podstawie własnych przeżyć z dzieciństwa. Możemy się wczuć w sytuację dziecka, przez to lepiej go zrozumieć. Z drugiej jednak strony to pewnego rodzaju zagrożenie. Nie jest to bowiem wiedza rozumiana jako zbiór uświadomionych i przyjętych prawd. Jest to raczej realizowany w życiu przekaz często nieuświadomionych reguł i wzorów postępowania. Taki przekaz działa jak matryca. Nieuświadomione wzory zachowań nie poddane analizie i ocenie rządzą naszym postępowaniem bez naszego udziału decydując o różnych ważnych elementach naszego życia, takich jak wybór partnera, podział ról w małżeństwie, czy w końcu sposób wychowywania dzieci.

Niejeden ojciec mający dzisiaj na swoim koncie już wiele porażek, zarzekał się kiedyś: „Na pewno nie będę taki dla mojego dziecka”. Tymczasem jakby się przyjrzeć bliżej, to dzisiaj okaże się, że właśnie „taki” często jest. Bagaż własnych doświadczeń, przekazów rodzinnych, modelów zachowania jest czasem silniejszy od naszych dobrych chęci i deklaracji uniknięcia błędów naszych rodziców.

Co sprawia, że tak się dzieje? Decyduje o tym brak świadomości źródła naszych zachowań. To czy w danej rodzinie stosuje się takie czy inne metody wychowania zależy w dużej mierze od tak zwanej epistemologii rodzinnej, czyli tego, co członkowie danej rodziny wiedzą na jej temat. Np. jak radzić sobie w sytuacji trudnej, jaka jest rola kobiety, jaka mężczyzny, jak traktowane są niepowodzenia, sukcesy, o jakich rzeczach mówi się z dumą, a o jakich mówić się nie powinno. Każda rodzina ma swoje, odmienne, przez lata funkcjonujące reguły, które rządzą jej życiem. Często jest tak, że inne reguły obowiązywały w rodzinie męża, inne w rodzinie żony (np. w kwestii okazywania uczuć). Wypracowanie kompromisu pomiędzy regułami rodzinnymi, pogodzenie męża i żony jest głównym zadaniem w małżeństwie. Jeśli nie zostanie to rozstrzygnięte w początkowym etapie i małżonkowie nie stworzą własnego, jasnego systemu reguł porządkującego ich role i obowiązki, zwyczaje, to ten nierozstrzygnięty konflikt zostaje przeniesiony do następnych etapów, przejawiając się często w sferze wychowania dzieci. Zdolność do konfliktu jest oznaką intymności rodziny. Dobry, zdrowy konflikt jest formą kontaktu. Dobrze funkcjonująca rodzinna przyznaje się, że ma problemy i nie unika konfliktów. Rodzina dysfunkcjonalna unika jawnych, rzeczowych konfliktów, zaprzecza przeżywanym problemom uniemożliwiając tym samym ich rozwiązanie. Zamiast zdrowego rozsądku i konkretnych rozwiązań rodziną taką zaczynają rządzić nieświadome reguły przeniesione z rodziny pochodzenia każdego z małżonków.

Każdy z nas jest poddany wpływowi takich reguł. Jednak w dobrze funkcjonującej rodzinie ukryte reguły są przenoszone na poziom świadomości i jasno nazywane. Dzięki temu jest możliwość pracy nad nimi i dokonywania wyboru. W rodzinie dysfunkcjonalnej ukryte reguły rządzą rodziną. To one działając nieświadomie, tworzą problemy rodzinne. W efekcie zamiast plastyczności w pełnieniu ról – powstaje sztywność trzymania się swojej roli; zamiast półprzepuszczalnych granic między rodziną a światem zewnętrznym – brak jakichkolwiek granic bądź całkowite zamknięcie się na świat zewnętrzny; zamiast przejrzystych granic wewnątrz systemu rodzinnego, gdzie związki śródpokoleniowe przeważają nad międzypokoleniowymi – tworzą się koalicje, gdzie matka rozumie się lepiej ze swoim synem niż z mężem. Charakterystyczną cechą takich rodzin jest bezsilność i nieskuteczność. Im bardziej członkowie rodziny próbują ją zmienić, tym bardziej pozostaje ona taka sama. Nie mają oni żadnych informacji, które mogłyby zmienić stare przekonania. Powtarzają od lat kontynuowany taniec rodziny oparty na ukrytych regułach. Regułami tymi najczęściej są kontrola i zaprzeczanie. Są i inne zasady, obecność których traktować można jak wskaźniki dysfunkcjonalności rodziny. Należą do nich: perfekcjonizm, oskarżanie, tworzenie mitów, niezamykanie konfliktów, zasada „nie mów otwarcie o tym, co boli i złości”, „nie ufaj nikomu, to nie będziesz zraniony”. Funkcjonowanie tych ukrytych reguł w rodzinie powoduje, że każda z osób czuje się odcięta od tego, co rzeczywiście czuje i nikt nie dąży do zaspokojenia swoich potrzeb w adekwatny sposób.

Pierwszym krokiem do przerwania ciągu powielania nieskutecznych zachowań jest uświadomienie ich sobie. Jednak to uświadomienie jest równoznaczne z poddaniem w wątpliwość reguł, według których wychowywali nas nasi rodzice. A to nie przychodzi łatwo. Rodzina bowiem w naszym społeczeństwie jest jedną z najwyższych wartości. Reguły wychowywania są najbardziej uświęcone ze wszystkich zasad, a posłuszeństwo rodzicom jest jedną z najważniejszych. Poddanie ich w wątpliwość wiąże się więc z poczuciem winy i lękiem przed naruszeniem społeczno – kulturowego tabu. Związane jest to z naturalnym procesem idealizacji rodziców w dzieciństwie. Wytworzona więź z rodzicami jest podstawą mechanizmów obronnych. Dziecko będzie brało winy na siebie, uważało, że samo jest złe, aby zachować dobry obraz rodziców. Chroni go to przed uświadomieniem sobie być może wielu trudnych faktów. Dojrzałość wymaga odrzucenia tej iluzji, odrzucenia rodziców w ich wyidealizowanej postaci. Bowiem idealizacja rodziców oznacza idealizację sposobu, w jaki nas wychowywali. Jednak „dorosły” nie oznacza „dojrzały”. Wielu z nas trzyma się nadal tego faktu, broniąc się przed przeżyciem trudnych emocji. W efekcie takiej sytuacji dorastają osoby, które zakładają własne rodziny i przenoszą zasady wychowawcze swoich rodziców na następne pokolenia.

Kryzys rodziny dokonujący się w obecnych czasach dojrzewał przez wiele wcześniejszych lat i nie dotyczy tylko tego, jak obecni rodzice wychowują swoje dzieci. Dorośli, którzy dzisiaj są rodzicami dla swoich dzieci, wczoraj byli dziećmi swoich rodziców. Dorośli, którzy tworzą dysfunkcjonalne rodziny zazwyczaj byli także członkami takich rodzin. Jeśli chcemy przełamać kryzys rodzinny, nie pomoże nam otaczanie rodziny i tego co się w niej dzieje ochronnym płaszczem nienaruszalnego tabu. Zastanowienie się nad regułami rodzinnymi nie jest przestępstwem, które okrywa hańbą naszych rodziców. To nie rodzice są źli, ale złe są zasady, które przekazywane nieświadomie z pokolenia na pokolenie powodują odcięcie się od naszych prawdziwych potrzeb. Większość rodziców chciałaby zachować się inaczej, gdyby wiedzieli, że to co robią jest tak szkodliwe dla ich dzieci. Szansą na zmianę i zatrzymanie błędnych przekonań jest przepracowanie i zrozumienie natury swego związku z rodzicami. To trudne, ale możliwe zadanie. Uwalnia od ciężaru powtarzania nieskutecznych zachowań, co w efekcie daje możliwość autentycznego kontaktu ze sobą i swoim dzieckiem.

Z dotychczasowych rozważań nasuwa się wniosek, że o zdrowej rodzinie decyduje zdrowe małżeństwo. To małżeństwo jest głównym elementem systemu rodzinnego. Na pytanie, co rodzice mogą zrobić, aby uchronić swoje dziecko przed kłopotami, odpowiedź brzmi – umocnić swój związek, a także stosunek do samego siebie. Rodzina potrzebuje matki i ojca, którzy są zaangażowani w zasadniczo zdrowy, wzajemny związek, i którzy czują się na tyle bezpiecznie, żeby wychować swoje dzieci bez obciążenia ich swoimi problemami. Im bardziej stabilna jest relacja między matką i ojcem, tym dzieci mogą pełniej realizować swoje potrzeby. Tak długo jak małżonkowie zadowoleni są z zaspokajania swoich potrzeb przy pomocy własnego potencjału i przez wzajemną relację, tak długo nie używają dzieci do zaspokajania swoich potrzeb. Gdy małżonkowie nie mogą porozumieć się, nie doszli do kompromisu, nie ma między nimi jasnych relacji – dziecko staje się pośrednikiem między nimi.

Większość dzieci dokłada imponujących starań, żeby zmniejszyć konflikt między rodzicami. Często uzyskuje pożądany skutek. Jeśli rodzice są bez przerwy pochłonięci walką o władzę, to podstawowym sposobem na złagodzenie konfliktu między rodzicami jest „stanie się samemu problemem”, co do którego rodzice mogą być zgodni. Zmusza się w ten sposób rodziców do współdziałania, albo przynajmniej zmniejsza rozdźwięk między nimi co do kwestii, jak powinni postępować z dzieckiem. Wtedy ich konflikt prowadzony jest wyłącznie w obszarze postępowania z dzieckiem. Przestaje być niebezpieczną konfrontacją z użyciem wszystkich dostępnych środków, które mogłyby zakończyć się rozwodem. Często w tej walce, kiedy rodzice kłócą się, każde z nich próbuje przeciągnąć dziecko na swoją stronę. Dziecko staje się elementem tej walki. Chociaż sami rodzice widzą to zupełnie inaczej. Obydwoje myślą, że bronią swoich przekonań. Ojciec może twierdzić, że matka jest za miękka i psuje dziecko, a matka, że ojciec jest zbyt szorstki i surowy. I jeśli nie mogą się ze sobą zgodzić, to wynik jest taki, że o dziecko zaczyna toczyć się rozgrywka. Jednak w rzeczywistości nie o to idzie gra. Dziecko przyłącza się do tej gry przechodząc na strony raz jednego raz drugiego z rodziców, bo przecież chce kochać ich oboje. Raz mamy więc układ matka-dziecko, z pozostawionym z boku ojcem:

rysunek 1

Za chwilę zawiązuje się układ ojciec-dziecko, z pozostawioną samą sobie matką:

rysunek 2

Jednak ta ciągła niepewność dla dziecka jest męcząca. Jeżeli spróbuje szukać jakiegoś wyjścia z tej sytuacji, rozwiązania konfliktu i pogodzenia rodziców, to może uczynić to na jeden z dwóch sposobów:

Po pierwsze może zostać rozwydrzonym smarkaczem, który robi się do tego stopnia nieznośny, że rodzice zaczynają być tak wściekli na niego, że zapominają, jacy są wściekli na siebie nawzajem:

rysunek 3

Po drugie może zapaść na jakąś chorobę o charakterze somatycznym, która zmartwi rodziców tak bardzo, że zjednoczą się, żeby się nim opiekować i próbować poprawić jego stan:

rysunek 4

Obie te drogi prowadzą do pogodzenia rodziców, albo poprzez przyjęcie przez dziecko roli piorunochronu ściągającego na siebie wszystkie negatywne odrzucające uczucia, albo przez skupianie na sobie całej ich uwagi i troski.

Dzieje się również tak, że dziecko czasami nastawia rodziców przeciwko sobie nawzajem. Każda rodzina ma własną tradycję określającą normalny dystans, jaki powinni utrzymywać między sobą mąż i żona. Czyli odległość „emocjonalną”, do której byli przyzwyczajeni w swoich rodzinach, i w której będą teraz się czuli dobrze, swojsko. Będzie im źle zarówno, gdy będą za blisko, jak i w sytuacji, gdy staną się za bardzo niezależni i zacznie się wydawać, że mogliby odejść od siebie. Więc kiedy zbytnio się od siebie oddalają, albo za bardzo zbliżają, wtedy dziecko, jako część systemu automatycznie reguluje te kwestie swoim zachowaniem. Zbliża poprzez swoje zachowanie rodziców do siebie, albo wręcz odwrotnie – nastawia ich przeciwko sobie.

Stan relacji między małżonkami i ich stosunek do samych siebie odgrywa decydującą rolę w systemie. Jeżeli małżeństwo jest funkcjonalne (matka jest zadowolona z siebie, ojciec ma szansę realizacji swoich potrzeb, oboje porozumieli się co do zasadniczych kwestii, nie brak im intymności), dziecko ma szansę być w pełni zdrowe. Jeżeli tak się nie dzieje, członkowie rodziny przystosowują się do tej dysfunkcjonalności wchodząc w określone role.

We wszystkich rodzinach istnieją role. Rolą rodziców jest modelowanie tego jak być mężczyzną, kobietą, jak wyrażać uczucia i pragnienia. Rolą dzieci jest uczyć się tego i być ciekawym. W zdrowych rodzinach role są płynne w zależności od sytuacji, etapu życia rodzinnego i od potrzeb.

Role w rodzinie dysfunkcjonalnej są specyficzne. Nie są one świadomie wybrane i plastyczne. Są następstwem ukrytych potrzeb rodziny. Ich funkcją jest utrzymanie systemu rodzinnego w równowadze. Jeżeli tata jest pracoholikiem i nigdy nie ma go w domu, jedno z dzieci stanie się Emocjonalnym Partnerem Mamy, ponieważ system potrzebuje małżeństwa do utrzymania równowagi. W rodzinie alkoholowej jedno z dzieci stanie się Bohaterem, ponieważ system rodziny potrzebuje sukcesu. Jeżeli w małżeństwie nie ma ciepła, jedno z dzieci stanie się Emocjonalnym Opiekunem, będzie ciepłe i kochające w stosunku do wszystkich w rodzinie. Jeżeli między małżonkami istnieją powody do złości i bólu, a nie są te emocje wyrażane, to jedno z dzieci stanie się Kozłem Ofiarnym i będzie umożliwiać rodzinie odreagowanie całej złości, która jest aktualnie przeżywana.

W każdym z tych przypadków dziecko wchodząc w role przestaje mieć możliwości realizowania swoich indywidualnych potrzeb. Odrzuca swoje potrzeby, traci własną tożsamość, żeby odegrać swoją rolę w utrzymaniu rodziny. Nie ma już własnych dążeń. Żyje w reakcji na problemy wynikające z rodziny, tak jak pozostali jej członkowie. W ten sposób dochodzi do współuzależnienia członków rodziny od siebie. Role stają się sposobem przeżycia trudnych sytuacji. Funkcjonują jako obrona wyobrażonej więzi w rodzinie. Każda z osób w rodzinie gra swoją rolę w utrzymaniu iluzji, a co za tym idzie w utrzymaniu rodziny w sztywnym, zamkniętym stanie. Każdy w rodzinie dysfunkcjonalnej zgadza się dzielić pewne zaprzeczenia i iluzje. Każdy członek jest przekonany, że jeżeli je zdemaskuje, wywoła niemożliwy do zniesienia ból i rozbije rodzinę. Zaprzeczenia te, to nic innego jak iluzyjne myślenie mimo istniejących faktów, trzymanie się nadziei, że tym razem to samo zachowanie przyniesie odmienne rezultaty („tato nie jest alkoholikiem, przecież nigdy nie pije rano”, „tym razem, gdy bardzo będę się starać, na pewno mnie docenią”, itp.). Dlatego wiele faktów nadużyć w rodzinie, przemocy tak długo pozostaje nie ujawnionych. Jedynie ujawnienie problemu, nazwanie go po imieniu, mimo tego, że boli jest rozwiązaniem. Daje nam to możliwość uwolnienia się od grania roli, udawania, możliwość uwolnienia się od nakazu rodzinnej lojalności i nie przenoszenia na własne dzieci nierozwiązanych problemów ze swojej rodziny i popychanie ich w stronę zachowań, które potem budzą zdziwienie i strach. Często bowiem dzieje się tak, że w związku z ciągle odgrywaną rolą (Ratownikiem, Bohaterem, Buntownikiem, Wspaniałym Dzieckiem, Kozłem Ofiarnym), ciągłym trwaniem w stanie czujności, pogotowia, sprawowania kontroli dziecko funkcjonuje w stanie ciągłego napięcia, niepewności. Poszukuje w związku z tym na różne sposoby ulgi. W ten sposób rodziny popychają swoich członków w uzależnienia, które są sposobem znalezienia się poza kontrolą, sposobem na rozładowanie ciągle przeżywanego napięcia.

To wszystko może wyglądać dosyć przygnębiająco, jeżeli uprzytomnimy sobie, że dziecko musi robić tyle rzeczy, żeby pomóc rodzicom utrwalić związek. Ale nie ma w tym wszystkim ani winnych, ani ofiar. Tak po prostu działa system. Nie na zasadzie wyrządzenia krzywdy, lecz na zasadzie ochrony. Bo patrząc na to z innej strony, to co dzieje się z dzieckiem, chroni je i pozostałych członków rodziny przed większym zagrożeniem, z którym być może sami rodzice nie mogliby się uporać. A dzięki temu, że kłopoty dziecka ich niepokoją, trafiają do terapeuty, który może wesprzeć ich w stawianiu czoła problemom i wyzwolić naturalne, tkwiące w rodzinie siły do tego, by weszła na kolejny etap rozwoju. Ten optymizm stanowi przeciwwagę smutku, którego patrząc na to wszystko nie sposób uniknąć. Dla wielu doświadczonych terapeutów jest to po prostu kwestia techniczna (nie tragedia pokrzywdzonego dziecka). Bo dzisiaj, kiedy istnieje tyle skutecznych sposobów leczenia takich problemów wiadomo już, że coś da się zrobić, jeżeli tylko rodzina potrafi skonfrontować się z tym, co złego się w niej dzieje. Czasami wymaga to niewielkiej interwencji, czasem zaś gruntownej przebudowy rodzinnego życia i własnych przekonań w dłuższym okresie czasu. Z przedstawionych rozważań wynika, że do podstawowych zadań osób pracujących z rodzinami należy pomoc w:

  1. pokonaniu trudnych kryzysów, które związane są ze zmianami etapu życia rodzinnego.
  2. wzmocnieniu pewności siebie rodziców i rozszerzeniu ich możliwości skutecznego porozumienia się z własnym dzieckiem poprzez właściwe odczytywanie jego zachowania.
  3. zlokalizowaniu błędów, które rodzice nieświadomie popełniają skazując dziecko i siebie na granie sztywnych ról, których efektem jest ciągłe napięcie i kontrola, które mogą spowodować wejścia w uzależnienia.
  4. usprawnieniu komunikacji w rodzinie i wyjaśnieniu relacji miedzy małżonkami, aby nie musieli używać dziecka do zaspokajania swoich potrzeb i prowadzenia walki o to, kto ma rację.
  5. uświadomieniu sobie i zmianie motywów postępowania wynikających z nieświadomych reguł wyniesionych ze swoich własnych rodzin.

Podsumowując chciałabym zauważyć, że na podstawie współczesnej wiedzy na temat psychologii rodziny, nie wydaje się możliwa skuteczna praca tylko z jednym z jej członków z pominięciem innych. Stąd wszelkie programy profilaktyczne dla młodzieży powinny w swoich celach uwzględniać także pracę z rodziną podopiecznego.

Redakcja serwisu serdecznie dziękuje Autorce i Polskiemu Towarzystwu Zapobiegania Narkomanii za zgodę na opublikowanie niniejszego tekstu. Publikacja pierwotna: „Problemy Narkomanii”, biuletyn PTZN nr 4/2000.