Odlot donikąd. Narkotyki i narkomania

11 października 2013  

Książka Wanata pt. Odlot donikąd. Narkotyki i narkomania to krótki wykład Autora zbudowany na solidnej podstawie własnych narkotykowych doświadczeń.

Mamy tu właściwie poruszone wszystkie kwestie: od tzw. „pierwszego razu”, doznania, destrukcyjny wpływ na psychikę, charakterystyka różnych środków odurzających, po zagadnienia dotyczące polskiego rynku narkotyków oraz zadania stojące przed dwoma najważniejszymi środowiskami (które mają wpływ na „branie” lub nie ) czyli domem i szkołą.

Jak duży jest to problem i myślę, że ciągle narastający, niech świadczy liczba stron w internecie poświęcona narkotykom, metodom odwyku czy profilaktyki. Bo jak sądzę, w tych czasach sztuką jest nie branie jakichkolwiek środków odurzających – lekkich czy ciężkich – niż branie.

Dealerzy są praktycznie wszędzie; w twoim pubie, dyskotece, klubie osiedlowym, szkole, są nimi często twoi koledzy. Policyjne statystyki upierają się od lat, że w Polsce „bierze”, czyli zarejestrowanych w policyjnych czy monarowskich kartotekach narkomanów jest ok. 150 – 250 tys, a przecież wystarczy wejść nieraz na czaty czy strony „komentatorskie” i wymieniane taminformacje podają liczby rzędu 400 tys. do 1 mln osób uzależnionych. Liczby rzeczywiste mogą być myślę jednak o wiele większe. Oczywiście nie są to stricte nałogowi biorący codziennie narkomani, ale ludzie, kórzy, mimo, iż twierdzą, że „biorą” raz w tygodniu czy dwa, są w jakiś sposób od nich uzależnieni.

Szczególnej estymy w wielu środowiskach studencko-artystycznych doczekały się marihuana, haszysz czy LSD. Wielu „czatujących” domaga się legalizacji marihuany, czyli tzw. popularnego skręta, nie zdając sobie sprawy, że rozluźniający i rozweselający dymek często prowadzi do następnych doświadczeń z czymś „cięższym” lub zwykłą chemią.

Na te wszystkie niebezpieczeństwa zwraca uwagę w swojej pracy Wojciech Wanat dyskretnie wplatając w tekst swoje własne doświadczenia. Jak pisze na skrzydełku Wydawca zakończył je cykl terapeutyczny w Ośrodku Monaru w Głoskowie.

Właściwie cały nakład tej książki powinno Ministerstwo Oświaty i Wychowania oraz Ministerstwo Zdrowia wykupić od wydawcy i przekazać nieodpłatnie szkolnym pedagogom, nauczycielom, bibliotekom, bo okazuje się, że mimo wielu wysiłków różnych organizacji społecznych lub państwowych, wiedza o skutkach narkomanii jest ciągle szczątkowa, szczególnie na tzw. prowincji, a i nauczyciele obarczeni żmudną papierkową pracą nie mają na to czasu lub po prostu „uciekają” od poświęconych temu tematowi dodatkowych zajęć.

A sprawa jest bardziej niż poważna. Fatalna sytuacja na rynku pracy, związany z tym duży stres, z którym często stykają się w swoich domach młodzi ludzie, powoduje, że ich krucha i nieukształtowana jeszcze psychika „pęka”, nie wytrzymuje ciśnienia tylu problemów, do tego dochodzą problemy z nauką, nauczycielami, i wówczas najczęstszym „przyjacielem” pozwalającym odreagować ten jak mówią „syf” są narkotyki, alkohol.

Jak wiele zależy tu od rodziny, domowego azylu, myślę, że jeszcze ciągle niewielu rodziców zdaje sobie z tego sprawę, uważając, że to szkoła powinna ich dzieci wszystkiego nauczyć, również walki z uzależnieniami i psychicznymi kryzysami. A przecież to właśnie na ich oczach świat wartości tych młodych ludzi ulega ciągłej degrengoladzie, praktycznie nie istnieje.

Sfera własnego bezpieczeństwa kurczy się; nigdy nie wiedzą, czy wybrana przez nich szkoła czy kierunek studiów zabezpieczy im możliwość pracy i godziwych warunków życia. To część problemów, które, jak pisze Wanat, decydują, iż młodzi ludzie sięgają po narkotyki. Drugim takim powodem zupełnie prozaicznym jest głupota, presja środowiska czy po prostu nuda.

Te „sztuczne raje” zwykle prowadzą nas na skrai przepaści. To nawet nie czyściec ani piekło, bo te symbole są dość jasno określone, lecz przepaść, a właściwie spadanie. Ciągłe spadanie w przepaść własnego uzależnienia, i to niezależnie od tego, czy to będą narkotyki czy alkohol, spadanie na samo dno. A droga pod górę; by podnieść się i z powrotem nauczyć chodzi na własnych nogach, wspinać po stromej ścianie życia aby zobaczyć czystość i głębię nieba, to dopiero wyzwanie i arcytrudna sztuka.

Ale możliwe jest całkowite wyjście na powierzchnię. Doświadczył tego na własnej skórze Wojciech Wanat i warto przeczytać tę mądrą niedużą książkę, bo Autor pisze tu konkretnie o sytuacjach transgresyjnych, jakie odcisnęły się w jego psychice. A życiowemu doświadczeniu warto zaufać, bo poparte jest osobistą prawdą i trudem walki o siebie, o swoją przyszłość. Po prostu walki o życie, prawdziwe, nieudawane, godne istnienie w tym pięknym ale trudnym świecie.

G. L. Kamiński