CZAS NA ZMIANY

15 grudnia 2016  

Chciałem zacząć z grubej rury – wszystko, co wiemy o narkotykach to fałsz, ale to by już było przesada. Ale jesteśmy w miejscu, w którym trzeba zdecydowanie przewartościować ryzyka związane z używaniem substancji. Owszem, są rzeczy, co, do których niewiele się zmieniło, ale są i takie, które uległy zmianie. Głębokiej zmianie.

Narkotyki to w najpowszechniejszym wyobrażeniu albo uzależnienie a więc choroba, czyli znajdujemy się w obszarze zdrowia publicznego, albo przestępstwo, wszystko jedno posiadania, udzielania czy sprzedawania. Przestępstwo, czyli patologia. Nowe narkotyki powodują, że ten obraz trzeba zweryfikować.

Kiedy głównym zagrożeniem związanym z narkotykami było uzależnienie mogliśmy się czuć w miarę bezpiecznie. Uzależnianie się o proces, ma swoją dynamikę, potrzeba na niego czasu i poza wszystkim nawet, jeżeli ktoś się uzależni jest szansa na zmianę. Można też łagodzić skutki życia w uzależnieniu.

Nowe narkotyki niosą ze sobą różne zagrożenia, w przypadku, których nie można mówić o dynamice. To, w jaki sposób są sprzedawane, jakie są powoduje, że rzeczywistości problem uzależnienia staje się mniej istotny.

To jak są sprzedawane a więc to, że nigdy nie wiadomo, co w rzeczywistości przyjmuje konkretny użytkownik. I nie wynika to ze złej woli sprzedawcy. On sam nie ma pewności, co tam ma dzisiaj na stanie. A co gorsza nie wie, że tego nie wie. Bo teoretycznie wydaje mu się, że jest to mefedronu a w praktyce jest coś zupełnie innego. Wynika to po części z obfitości tego, co na rynku. Lata temu można było kupić i zapodać sobie kilka, może, jeśli ktoś miał dobre kontakty kilkanaście narkotyków. I były one w miarę przewidywalne. Teraz, kiedy oferta jest ogromna, są dziesiątki stymulatorów, syntetycznych opioidów i kannabinoidów, jako mefedronu może być sprzedawany inny stymulator i trudno się w tym połapać. Karalność posiadania sprawia, że w zasadzie nie ma możliwości sprawdzenia, co tam sobie tym razem kupiłem, jak można zrobić na przykład w Hiszpanii. To znaczy czasem można, ale prostymi testami, ale laboratorium już tego zrobić nie może.

I druga kwestia to zagrożenia chorobami neurologicznymi i psychicznymi wywołanymi przez te nowe nieznane i mało przewidywalne substancje. Jest to widoczna tendencja – coraz więcej jest osób z tak zwaną (teraz nie powinno się już tak mówić) podwójną diagnozą, to znaczy poza uzależnieniem także psychoza, schizofrenia czy innego rodzaju choroba. I teraz czynniki chroniące dawanie umiejętności psychospołecznych na wiele się nie zda, bo o ile może uchronić, czy zdecydowanie zmniejszyć zagrożenie uzależnieniem to przed wypadkiem już raczej uchronić nie może. Może o tyle, że może zmniejszyć częstotliwość sięgania po substancje psychoaktywne.

Czy jesteśmy wobec tego całkowicie bezradni? Tak i nie. Nie, bo gdyby zdepenalizować posiadanie niektórych, tych mniej groźnych substancji po nie chętniej by sięgali konsumenci i nimi właśnie by chętniej obracali dilerzy. Tak, bo tego rodzaju zmiana napotka opór i polityków, którzy nie są przyzwyczajeni do kierowania się racjonalnymi przesłankami. Podejmują działania, które służą nie tyle poprawy, jakości życia obywateli naszego kraju, ale poprawie wyniku wyborczego. Możemy, więc o tym mówić i sprawić, że zacznie się opłacać, z punktu widzenia wyniku wyborów pojęcie sensownej polityki narkotykowej.