FILAR PIERWSZY – o profilaktyce

23 stycznia 2018  

Tym, co powinno leżeć u podstaw wszelkich działań ukierunkowanych na przeciwdziałanie uzależnieniom jest profilaktyka. Profilaktyka, czyli tak właściwie, co? Gdzie kończy się profilaktyka a zaczyna terapia czy redukcja szkód? Czy profilaktyka powinna być ukierunkowana na zapobieganie uzależnienia czy też na przeciwdziałanie wszelkim szkodom wynikającym z używania substancji zmieniających świadomość?

Te pytania pokazują w jak skomplikowanych uniwersum się znajdujemy. Uniwersum, jakie fajne słowo, ale poważnie. Jeśli profilaktykę potraktujemy w kategoriach medycznych powinno być to przeciwdziałanie chorobie, czyli uzależnieniu. Ale jeśli patrzymy przez pryzmat medyczny i jeszcze holistyczny, w którym zdrowie to dobrostan organizmu powinno nas interesować jak zmienia się zdrowie pod wpływem pojedynczych kontaktów z substancjami uzależniającymi, bo pojedyncze kontakty także mogą wpływać na zdrowie, choćby poprzez podnoszenie ryzyka wypadków.
Co jest, zatem celem działań profilaktycznych?

  • Zmniejszenie liczby osób uzależnionych.
  • Zmniejszenie częstotliwości sięganie po narkotyki. Także legalne.
  • Podniesienie wieku inicjacji narkotykowej.
  • Zmiana stylu używania na mniej ryzykowny.
  • Tworzenie nawyków używania substancji w sposób, który generuje mniejsze zagrożenia dla otoczenia oraz osób sięgających po narkotyki.

Czy nie jest przypadkiem tak, że cele to są w jakiś sposób koherentne? Jeśli spojrzymy na przyczyny uzależnienia czy raczej na czynniki ryzyka uzależnienia okaże się, że z tych samych powodów, dla których ludzie się uzależniają, także częściej sięgają po substancje chemiczne o znaczeniu rozrywkowym. Jeśli więc zadbamy o dobrostan konkretnego człowieka, grupy, mniejszej lub większej z jednej strony zmniejszymy ryzyko uzależnienia z drugiej strony jednocześnie spowodujemy zmniejszenie częstotliwości sięgania po substancje. Przy czym warto pamiętać, że chodzi tu o sytuację widzianą z dwóch perspektyw – jeśli ktoś jest uzależniony to poza terapią zmiana stanu jego zdrowia może spowodować otworzenie się na pojęcie terapii. Temu służy szereg działań podnoszących, jakość życia, z drugiej w przypadku osób biorących a nieuzależnionych podniesienie, jakości życia zmniejsza ryzyko uzależnienia, ale jednocześnie także częstotliwość sięgania po narkotyk, co przecież wiąże się.
Co w takim razie można, warto robić? Wydaje się, że odpowiedź jest prosta: wszelkiego rodzaju psychoedukacja. Trudność polega na tym jak ocenić, które działania są warte ponoszonych przez samorząd czy szkołę środków? Jednym z wymogów jest ewaluacja, czyli ocena efektywności działań. Tyle, że z ewaluacją jest kilka problemów. Jednym jest to, że często nie jest to ewaluacja a „ewaluacja”. Osoba prowadząca zajęcia rozdaje na koniec ankiety, w których z zasady jest pytanie o oceny zajęć i tyle. Jakie są rzeczywiste efekty nie wiadomo. Drugim jest to jak różne rzeczy się podaje. Czytając szeroki opis renomowanego programu, chyba był to Noe, ale w każdym razie coś z tej półki znalazłem wykres pokazujący zmianę i w pierwszej chwili wydało mi się, że zmiana a była znacząca. Po uważnym przyjrzeniu okazało się, że „wycięto” kawałek wykresu i znaczący postęp to było między 3,4 a 3,6. Trzecim, najważniejszym i nierozwiązywalnym problemem jest znajomość efektów odłożonych. Czy rzeczywiście osoby, które przeszły przez ten program po trzech pięciu, dziesięciu latach będą prowadziły lepsze życie? Nawet gdyby znana była ta odpowiedź to zmiany społeczne będą na tyle znaczące, że program nie będzie już tak dobrze pracował. Musimy opierać się, więc badaniu zmian postaw.
Równie ważne jest, że nie mamy jednoznacznego standardu ani tego, co jest psychoedukacją a co nią nie jest. Efekt jest taki, że samorządy, wydają pieniądze na rzeczy nie tyle mało wartościowe, co bezwartościowe. I są ludzie, którzy znakomicie z ego żyją. Pisząc wprost, żyją z wyciągania z samorządów pieniędzy, które można by wydawać na działania wartościowe, przynoszące rzeczywistą zmianę. „Koncert profilaktyczny” to 30 – 40 godzin konsultacji psychologicznych czy prawnych, półtora raza tyle godzin poświęconych na nadrabianie zaległości edukacyjnych. Wyjazd na Niećpę 50, zorganizowanie Przystanku PaT między 300 a 400. A jaki jest efekt tego rodzaju działań? Czy ktokolwiek je ewaluował?
Te kilka zdań pokazuje patologię działań profilaktycznych, ich schematyczność. Wszystkie działania adresowane są do dzieci i młodzieży, jak gdyby nie było widać, jakie znaczenie ma na przykład wczesna edukacja rodziców czy przyszłych rodziców, wpływ na zachowania młodych dorosłych czy osób w sile wieku. Akcje typu „Przeciw pijanym kierowcom” polegające na wyciągnięciu dzieci ze szkoły i wręczaniu przez nich jabłek tym akurat, którzy okazali się trzeźwi widzę w kategoriach groteski a najważniejszym efektem tego rodzaju działań jest podniesienie zbytu na polskie jabłka oraz możliwości urwania się z kilku lekcji, co ma swoje znaczenie.
Jasne, dzieci są w szkole, zawsze można łatwo do nich dotrzeć i generalnie, w jakim celu ma ktoś sobie komplikować życie? Trochę mi się to rymuje z panią z GKRPA, która nie odróżniała populacji generalnej od populacji gimnazjalistów. Całe działania, przez lata kierowała do uczniów, więc miała prawo nie rozumieć, że jest jeszcze ktoś poza szkołami.
Generalnie problemem wydaje się być zbyt krótka kołderka. Terapeuci z ośrodków stacjonarnych chcieliby żeby jak najwięcej środków z działu narkomania szło na ich działalność, ci z poradni są przekonani o wyższości ich pracy nad resztą działań, profilaktycy chcą, żeby to na nich szło gros środków a ludzi od redukcji szkód nikt nie słucha, bo nikt nie traktuje ich działań serio, no i jest ich zbyt mało. Ale tak jest tylko pozornie, bo zupełnie inne są źródła finansowania. Za terapię w największym stopniu płaci NFZ a profilaktyka jest finansowana z ta zwanego korkowego, więc konflikt jest pozorny, jedne pieniądze są trójkątne a drugie sześciokątne i przełożyć się ich do innej kieszeni nie da.
W czy jest, więc problem? Ani KBPN ani PARPA nie przygotowała jasnego i oczywistego szablonu dla gmin, ale przede wszystkim dla RIO, które wydatki z funduszów jakoś pośrednio przez nich kontrolowanych są uzasadnione. Patologiczny jest także system programów rekomendowanych. Jeśli coś jest do wszystkiego, jest do niczego. Mamy, więc programy takie jak NOE, które poprawiają niektóre wskaźniki o 0,2 w pięciostopniowej skali, przynajmniej tak gdzie wszystko idzie super. Czy ten program pasuje do młodych ludzi w Warszawie, Grodzisku, i Kaskach? Każda z tych grup ma własną specyfikę, potrzeby, zasoby, mocne strony. To, co da znakomite efekty w LO im. Hoffmanowej może nie sprawdzić się w Zespole Szkół na ul. Mińskiej, nie mówiąc już o gimnazjum w Bieżunu. Dla każdej z tych szkól potrzebna jest swoista modyfikacja działania. Teoretycznie każdy z programów rekomendowanych prowadzi specjalnie przeszkolona osoba, czy jednak nie warto pomyśleć o specjalnym szkoleniu specjalistów od profilaktyki, tak jak w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wielu szkolono edukatorów HIV/AIDS. Osoby takie musiały najpierw zacząć edukować w tej dziedzinie, przechodziły przez szkolenie kończące się dwuetapowym egzaminem a certyfikat otrzymywały po przeprowadzeniu zajęć edukacyjnych wizytowanych przez specjalistę. Wydaje się, że warto nie tyle certyfikować programy, co specjalistów, szkoląc ich w taki sposób, żeby byli gotowi do podjęcia działań w różnych warunkach.
Patrząc na to jak wyrzucane są środki w założeniu przeznaczane na profilaktykę, mi3ewam ochotę zawołać – lepiej przeznaczmy je na terapię, czy zwyczajnie uznajmy, że lepiej jest wydać je na chodniki czy kwiatki. Wtedy pojawia się jakiś promyk sensowności i myśl, że dla tych kilku działań, pojedynczych osób, które otrzymały pomoc warto dać zarobić specjalistom od narkomańsko – alkoholicznego picu, wywalać na różne „Koncerty profilaktyczne” Niećpy, PaTy i szkolenia, na których się głównie je, zwiedza okoliczne atrakcje i konwersuje ze znajomymi z innej Komisji. Bo to tai świat, w którym pracuje się dla pojedynczej osoby.